Ludzie to nie jajka

Kilka dobrych lat temu nasz dyro obwieścił nam radośnie, że w następnym tygodniu dla działu marketingu odbędzie się szkolenie. Nie byle jakie, bo z rozwoju osobistego, mające nas przygotować na głęboką podróż w głąb siebie, co z kolei miało się przełożyć na kosmiczne wyniki w pracy. Dyro wybulił na szkolenie kilka grubych tysi i już parę dni później w niedzielę rano (a jakże!) siedziałyśmy znudzone niczym mopsy przy stole wyłożonym sztuczną trawą, patrząc na rozentuzjamowaną i przejętą swoją życiową rolą Panią Agatę.

 Pani Agata pochodziła z Warszawy, była pulchną blondynką o niebieskich oczach i o głosie tak przesłodzonym, że aż dziw, że z jej ust z każdym słowem nie wylatywały landrynki. Pani Agata przedstawiła nam po krótce swoją barwną biografię coach`a w stylu "from zero to hero" i pięć minut później wciskała nam już w ręce brokatowe kleje, pastelowe kredki i fluo flamastry zlecając namalowanie siebie z przyszłości. Biorąc pod uwagę, że na szkolenie poświęcałyśmy nasz wolny dzień od pracy, poziom ogólnego wkurwienia i irytacji był co najmniej wysoki, więc z nieskrywaną niechęcią przystąpiłyśmy do bazgrania siebie w wypasionym mercedesie zaparkowanym przed białym domem z ogródkiem. Pani Agata przyklasnęła z radości w ręce i puściła sprzyjającą wenie muzykę (szum fal, trele ptaków), która uśpiłaby nawet fana techno po pięciu ekstazach. Gdy skończyłyśmy kazała wybrać ze skrzyni skarbów po dowolnym instrumencie i maszerować wokół stołu na bosaka w rytm sączącej się z boom boxa "Macareny", co miało na celu umocnienie ducha pracy w zespole i idei wzajemnego dopełniania się. Kolejne ćwiczenie wymagało założenia od nas masek na oczy i wsłuchania się w medytacyjny ton głosu Pani Agaty. "Wyobraź sobie, że jesteś jajkiem. Jakim jajkiem byś była? Jak wyglądała by twoja skorupka? Czy byłabyś jajem strusia czy może kolorową pisanką?". W następnym interpretowałyśmy bajkę Brzechwy. Godzinę później szydełkowałyśmy szalik na czas. Po siedmiu godzinach tej dziecinady rozpromienona Pani Agata wręczyła nam certyfikaty zaliczonego szkolenia, zwinęła ze stołu sztuczną trawę i pomknęła swoją nowiutką toyotą w kierunku wylotówki na Warszawę. 

Dziś znalazłam w szufladzie swój rysunek z ćwiczenia numer trzy. Kawałek śnieżnobiałego brystolu lekko zagniecionego na rogach, a na samym środku wykaligrafowane wielkimi literami:

"LUDZIE TO NIE JAJKA, BITCH!"
















kamizelka / spodnie / pasek - h&m, kurtka / sweter - Zara, buty - Giuseppe Zanotti dla Balmain, naszyjnik - Parfois


Fot. Dawid

12 komentarze :

    1. świetna narzutka, idealnie do Ciebie pasuje :)
      Pozdrawiam serdecznie, MÓJ BLOG/ KLIK :))

      OdpowiedzUsuń
    2. Fajny zestaw, uwielbiam kolor czarny. Co do postu uważam że zbyt poważnie bierzesz życie. W tego typu szkoleniach chodzi o kreatywnośc, o uwlonienie swojego alter ego, o zabawie. Na pewno ona nie miała na myśli aby obrazić kogos porównując go do jajka. Troche więcej dystansu do siebie.
      Pozdrawiam i zapraszam na www.lap-stajla.blogspot.com, u mnie post o oreo ciasteczkowych inspiracjach .

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Propnuję spędzić ci kilka godzin na takim mózgotrzepiu i dopiero potem się wypowiedzieć. Czy ja gdzieś napisałam, że to porównanie jest obraźliwe? Trochę więcej poczucia humoru. Pozdrawiam.

        Usuń
    3. Wszelkie szkolenia tego typu wywołują u mnie drgawki. I jeszcze jak są finansowane z UE, bleh. Chyba są tylko po to, by "pani Agatce" starczyło na waciki.
      Nuuuuda.

      OdpowiedzUsuń
    4. jesteś genialna! Bardzo mi sie podoba ta stylizacja, jest klasycznie i niebanalnie <3 Juz lece Cie obserwowac!

      www.agabierko.blogspot.com

      OdpowiedzUsuń